Mamy schyłek roku, więc jakoś naturalnie pewne rzeczy domagają się podsumowania. Przynajmniej w mojej głowie 😉 . Ponieważ kończymy 2019 rok, produkując w domu o połowę mniej śmieci, niż w styczniu, pomyślałam, że zrobię ranking zmian, które się na to złożyły.

Miejsce 7
Kosmetyki DIY. Pomimo tego, że nie używamy wielu kosmetyków, robienie własnego dezodorantu, czy balsamu do ciała, daje się odczuć w ilości produkowanych śmieci. Przy okazji pojawił się bonus w postaci naprawdę sporych oszczędności pieniędzy.
Miejsce 6
Wielorazowe hmm… przyrządy higieniczne? Chodzi mi o golarkę i kubeczek menstruacyjny. Nie wiem jak nazwać tę kategorię.
Miejsce 5
Minimalizm kosmetyczny. Ograniczenie kosmetyków kolorowych, rezygnacja z produktów np. przeznaczonych specjalnie do stóp, a zastąpienie ich jednym uniwersalnym. Ta kategoria na pewno ważyłaby więcej, gdybym miała wcześniej dużo „kolorówki”, ale nie byłam hard userem w tej dziedzinie.

Miejsce 4
Środki czystości DIY. Mam tu na myśli: proszek do prania, płyn do płukania, płyn do mycia naczyń, proszek do zmywarki, uniwersalny środek do czyszczenia blatów i łazienki.
Miejsce 3
Rezygnacja z jednorazówek (foliówek, worków na śmieci itd.) + zakupy na bazarku. Myślę, że gdybyśmy na targ nie przynosili własnych siatek, można by było polemizować, czy mniej plastiku wyniosę z Biedronki, czy z ryneczku, ale jak się weźmie „własny sprzęt”, to odpada plastik typu każda cukinia w osobnej folii, czy mięso w jednorazowym pudełku, których w marketach raczej nie unikniemy. Na zakupy zabieramy: woreczki/siatki na warzywa (torbacze), bawełniane torby, torbę termiczną i kilka plastikowych pudełek (np. na ogórki kiszone, owoce). Do tego odeszliśmy od worków na śmieci na rzecz przysłowiowej starej gazety.
Miejsce 2
Mniej zakupów przez Internet. To była głównie moja sprawka. Ponieważ ograniczyłam kupowanie w ogóle (z racji podjęcia wyzwania rok bez zakupów), bardzo szybko okazało się, jak duży wpływ miało moje zamawianie rzeczy online na produkowane przez nas ilości śmieci. I nie zrozumcie mnie źle – miałam pojęcie, że przesyłki zawsze są pakowane, a transport to dodatkowa emisja CO2. Chodzi o to, że opakowania po zamówieniach i wypełniacze odkładałam do ponownego wykorzystania, więc nie uważałam ich za śmieci. Teraz widzę, że tych „przydasiów” było znacznie więcej, niż moich pomysłów na kolejne użycie i prawdopodobnie nie skorzystałabym ze wszystkich, gdyby przybywały w tym samym tempie co w zeszłym roku.
Miejsce 1
Kranówka. Może i banalne, ale skuteczne. Kiedy przestaliśmy kupować wodę butelkowaną, kosz na plastik po raz pierwszy nie chciał się zapełnić. I dlatego nie mam wątpliwości, co ogłosić numerem 1 minionego roku.

Tak sobie myślę, że to nie były jakieś rewolucyjne zmiany, a jednak plastikowych śmieci mamy o połowę mniej. Mówią, że „Nie potrzebujemy garstki ludzi, którzy zero waste stosują doskonale. Potrzebujemy milionów, którzy robią to niedoskonale” – chyba coś w tym jest.